30 milionów rubli w złocią winni nam są Rosjanie od ponad 100 lat. Skoro uważają się za spadkobierców Związku Radzieckiego to powinni także przejąć zobowiązania ojczyzny światowego proletariatu. A te wobec Polski są całkiem spore. To aż 30 milionów rubli w złocie i do tego dochodzą jeszcze odsetki za 120 lat, bo na wypłatę czekamy od zakończenia wojny polsko-bolszewickiej i podpisania traktatu Ryskiego. Może by tak premier Morawiecki coś w tej sprawie zrobił… zgodnie z zasadą „pacta sunt servada”. Kaczyński chce jakich nieokreślonych i nieoszacowanych reparacji od Niemiec? Zanim pisowski spec od polskich roszczeń, poseł Mularczyk wyliczy ile Niemcy są nam winni, tu mamy wszystko policzone. Trzeba się tylko o to upomnieć. Zażądać tego co nam się prawnie należy, bo wynegocjowano to, podpisano i jakoś zapomniano.
Traktat Ryski, zawarty po zakończeniu wojny polsko- bolszewickiej, przewidywał wypłatę Polsce tytułem rekompensaty za wkład ziem polskich w budowanie gospodarki rosyjskiej w okresie rozbiorów kwoty 30 mln rubli w złocie według cen z roku 1913. Ustalenia te nie zostały jednak nigdy wykonane przez sowietów. Zobowiązywał też stronę radziecką do zwrotu zagrabionych w czasie zaborów dzieł sztuki i zabytków. Poza Polską pozostało 70 tys. sztuk numizmatów, znaczna liczba arrasów, sztandary Legionów Dąbrowskiego, 10 tys. sztychów. Nie oddano także Archiwum Wielkiego Księstwa Litewskiego jako „przynależnego nauce radzieckiej”
Może poseł Mularczyk zamiast liczyć gruszki na wierzbie, zacznie wreszcie zajmować się egzekwowaniem tego co według prawa międzynarodowego nam się należy? Niech nasz patriotyczny i jednocześnie bardzo czuły na punkcie naszych polskich praw rząd walnie pięścią w stół i powie Putinowi – oddajcie co nasze! A wtedy Rosja się tak przestraszy, że odda nam wszystko i jeszcze dorzuci wrak smoleński, bo o nim chyba jakoś ostatnio, dochodzący co miesiąc do prawdy Kaczyński, chyba zapomniał.