Allerod znaczy wszystko czerwone?

Dziś urodziny Joanny Chmielewskiej, a ja jadę do Torunia na festiwal „Gwiazdozbiór kryminalny” I oczywiście w pociągu siedzę jak to mam w zwyczaju ze słuchawkami na uszach słucham sobie jak zwykle audiobooka. I muszę przyznać, że sam siebie zaskoczyłem tą koincydencją. Bo tak, to prawda, że w dzień urodzin Królowej Polskiego Kryminału słucham jej powieści „Wszystko czerwone”

Czy to przypadek? Nie sądzę. W kryminale nie ma przypadków. Wszystko jest tam przemyślane i nic zbędnego się nie dzieje. Tak, jak w tej właśnie, doskonałej komedii omyłek. Bo tam dopiero w tym duńskim domu w pod Kopenhaskim Allerod przypadek goni przypadek. Jest w tym domu pełno ludzi wydaje się, że trudno by szpilkę wepchnąć. A tu nie szpilka, ale szpila a właściwie sztylet, który ktoś wciska w plecy gościa osłabionego nadmiarem wypitego alkoholu. Wbija i pozbawia życia, uruchamiając lawinę zdarzeń. Wszyscy oczywiście z miejsca stają się podejrzani. A jest tych wszystkich sporo, bo jakieś kilkanaście osób więc używając sposobu mówienia Detektywa pana Muldgarda, Duńczyka o polskich korzeniach, który języka przodków uczył się zapewne z siedemnastowiecznej biblii, jest tych mężów i niewiast mrowie a mrowie. Gospodyni Joanna, polka prowadzi dom otwarty. Nic więc dziwnego, że przyjeżdżają do niej goście z Polski, bo czasy gierkowskie, więc można już od czasu do czasu gdzieś wjechać, ale wyjazdy są na tyle skromne ze na hotel czy pensjonat może nie wystarczyć dolarowego deputatu wydzielanego skąpa ręką przez państwo. Więc znajomi korzystają z możliwości, przyjeżdżają do Danii i obsiadają pokoje wraz z kuchnią jak szarańcza pole kukurydzy. I w tym wszystkim pojawia się morderca nieudacznik, który, wszystko na to wskazuje, próbuje zabić panią domu. Próbuje i ciągle mu coś nie wychodzi, a poszkodowane zostają inne osoby przebywające w domu. Okoliczne szpitale wkrótce zapewniają się rannymi, a policja nie radzi siebie ze złapaniem drania. Na szczęście dla gospodyni i na nieszczęście dla mordercy wśród gości jest pisarka z Polski, specjalizująca się w pisaniu kryminałów. Ma na imię Joanna a na nazwisko Chmielewska. 

Szkoda pani Joanno, że już nic więcej pani nie napisze. Jak zwykle podczas lektury pani powieści bawiłem się tak dobrze, że ludzie w pociągu patrzyli na mnie jak na wariata co to śmieje się sam do siebie. Dobrze, że zostawiła nam Pani po sobie tę kryminalną beczkę śmiechu w postaci swoich książek. Wraca się do nich z dziką rozkoszą.

PHOTO: GRAZYNA WOJCIK/SE/EAST NEWS WARSZAWA JOANNA CHMIELEWSKA – PISARKA ZDJECIE ARCHIWALNE

Dodaj komentarz