Błyskotliwy początek kariery Franciszka Kociuby

„Czerwona nitka” Zygmunta Zeydlera Zborowskiego, to powieść której akcja rozgrywa się w latach 60 dwudziestego wieku. Początkujący milicjant Franek Kociuba marzy o karierze śledczej. Chciałby rozwiązywać zagadki kryminalne jak bohaterowie kryminalnych powieści, ale co zrobić jak się jest wiejskim milicjantem w miejscowości w której nic się nie dzieje. Lecz jak to w dobrym kryminale bywa nie dzieje się do czasu, bo jak już się zacznie dziać, to szybko trzeba zapinać pasy w syrence. Choć z tymi pasami, to nie takie łatwe, bo w sześćdziesiątych latach pasów w syrenkach i warszawach jeszcze nie było. Trzeba się więc trzymać czegokolwiek, najlepiej książki gdyż akcja rusza z kopyta, w przenośni i dosłownie, bo w tle stadnina koni i kręcący się wokół niej różni ludzie. Wśród nich dewizowi turyści z krajów, które jeszcze nie zdają sobie sprawy, że tkwią w zacofanym kapitalizmie i nie chcą uwierzyć, że tylko socjalizm zapewnia wszystkim równe szanse, co za tym idzie, powszechny socjalistyczny dobrobyt.

Franek Kociuba się nudzi w niedzielne popołudnie, bo jako porządny obywatel i funkcjonariusz wódki dla zabicia nudy nie pije. Idzie więc na spacer do pałacowego parku, który dzięki wywłaszczeniu obszarników-krwiopijców jest ogólnie dostępny i z tego powodu mocno zdewastowany. Idzie więc przez park i w końcu trafia nad rzeczkę. Tam w sitowiu dostrzega coś dziwnego. To ludzkie ciało a dokładniej zwłoki młodej kobiety. Z identyfikacją nie powinno być kłopotu, bo w pobliskich krzakach jest torebka ofiary a w niej dowód osobisty. Zabita ciosem fińskiego noża obywatelka jest przewodniczką wycieczek. Kilka dni temu była tu z grupa plastyków. Tu ciągle przyjeżdżają wycieczki zainteresowane pałacem i stadniną koni. Przewodniczka była jakiś czas, pokazała wszystko co jest ciekawego do obejrzenia i wyjechała wraz z gośćmi. Teraz okazuje się, że wróciła nie wiadomo kiedy i po co. Chyba po własną śmierć, zadaną ciosem wprost w serce. Kociuba szuka sprawcy, ale to sprawa nie na jego skromne wiejskie umiejetności. Choć ambicji mu nie brakuje, to jednak wyjaśnieniem zagadki morderstwa muszą zająć się doświadczeni śledczy, najpierw z województwa, a potem gdy okaże się, że morderstwo to wierzchołek góry lodowej, znacznie poważniejszej sprawy, na scenę wkracza niezawodny major Downar z Komendy Głównej MO. A Downar to nie tylko świetny śledczy ale też dobry obserwator i znawca milicyjnych talentów. Od razu poznaje się na Franku Kociubie.

W ten sposób duet Downar i Kociuba po raz pierwszy występują razem na kartach powieści. Jednak nie ostatni, bo wiejski milicjant jeszcze będzie miał szansę się wykazać w innych książkach Zeydlera Zborowskiego. A wszystko dzieki majorowi Downarowi, który jak prawdziwy znawca odkrywa w nieoszlifowanym diamencie potencjał na piękny klejnot, brylant milicyjnej myśli śledczej.

Audiobooka w doskonałej interpretacji Leszka Filipowicza wysłuchałem z wielką przyjemnością we własnym samochodzie

Dodaj komentarz