Czy można lubić milicjanta?

 

Zapewne byli tacy których lubić się dało. Sąsiad z trzeciego piętra, sierżant Jabłoński był przecież całkiem sympatycznym facetem, który zawsze mówił dzień dobry, a jak się upijał to tylko winem węgierskim a nie zwykłą wódką. Gorzej było z dzielnicowym Walkowiakiem, bo wszyscy wiedzieli o nim, że czepia się spokojnych ludzi a przy tym służbista jakich mało, zamknął na czterdzieści osiem godzin babcię Stachowiakową, tylko za to, że dorabiała sobie do skromnej emerytury pędząc w swoim mieszkaniu bimber. A do tego jeszcze zarekwirował jej cały sprzęt do pędzenia, przez co kobieta straciła swoje narzędzie pracy. Czy w takim razie w ogóle można lubić milicję? To wbrew pozorom bardzo ważne i jak najbardziej uzasadnione pytanie, które w opowieści o literaturze milicyjnej musi się znaleźć. Milicja Obywatelska nie miała bowiem dobrych konotacji w społeczeństwie. Wystarczy przypomnieć czasy, kiedy MO się formowała. Utworzono ją dekretem PKWN z 7 października 1944, zorganizowano na wzór formacji wojskowej i podporządkowano kierownictwu resortu Bezpieczeństwa Publicznego. Powołana została do utrzymywania porządku w miastach i w miejscowościach, w których władzę przejmowali przedstawiciele rządu Lubelskiego. Tyle że faktyczną władzę w tym czasie sprawowali tam sowieccy dowódcy jednostek wojskowych operujących na tym terenie. Milicja więc wykorzystywana była do zwalczania tak zwanych  „band reakcyjnych” na zapleczu frontu.

 

To właśnie milicjant w mundurze żołnierza armii Berlinga, przed którym ucieka „zapluty karzeł reakcji” z zawieszoną na szyi tabliczką AK przedstawiony jest na plakacie autorstwa Włodzimierza Zakrzewskiego. Ten kroczący dumnie funkcjonariusz stał się symbolem rozprawy władzy komunistycznej z Armią Krajową. Plakat pojawił się na ulicach zrujnowanej Warszawy już w lutym 1945 roku, czyli w kilka miesięcy po upadku powstania warszawskiego i szybko rozprzestrzenił się w całym kraju.

 

 

 

 

Milicja już od samego początku swojej działalności kojarzyła się wyjątkowo źle. Propagandowa walka, która wykorzystywała tak prymitywne chwyty, była już od samego początku skazana na porażkę. Władza Ludowa nie umiała dotrzeć do serc i dusz obywateli i dlatego jak każda władza narzucona siłą, nie szukała subtelnych metod, ale stosowała te najprostsze, czyli przemoc i terror. A politykę taką wprowadzała w życie Milicja Obywatelska.

W okresie nieco późniejszym, czyli w latach pięćdziesiątych milicja powoli przestawała się kojarzyć tylko i wyłącznie z aparatem represji. Stawała się organem strzegącym bezpieczeństwa publicznego w miastach i wsiach. Piotr Majer w książce „Milicja Obywatelska w systemie organów władzy PRL napisał, że „MO postrzegano jako „formacje wypełniające w różnym stopniu aprobowane społecznie, typowe zadania przypisane służbom porządkowym, jak i pozbawione tego waloru, budzące sprzeciw działania w interesie i na rzecz jednego przedmiotu politycznego”[1], a sama milicja „podlegała procesom alienacji społecznej”. Zatem, jak podkreśla Dorota Skotarczak, u progu powieści kryminalnej w PRL leżał „swoisty grzech pierworodny. A zawarte w niej treści mogły wywoływać dysonans poznawczy. Jak społeczeństwo miało lubić, skoro nie lubiło?”[2]

12 marca 1956 roku I sekretarza KC PZPR Bolesław Bierut[3]  zmarł nagle w Moskwie. Podobno jego serce nie wytrzymało rewelacji ogłoszonych na XX Zjeździe KPZR, podczas którego nowy przewodniczący KCKPZR Nikita Chruszczow[4] wygłosił na zamkniętym posiedzeniu tajny referat, w którym poddał miażdżącej krytyce postać swojego poprzednika, Józefa Stalina, szczególnie jego represyjną politykę wewnętrzną wymierzoną we własnych obywateli, ale przede wszystkim kult jednostki, którym można było przykryć większość zbrodni dokonywanej przez system w imieniu „władcy”. „Chruszczow poddał druzgocącej ocenie Stalina i system przezeń stworzony, napiętnował wypaczenia narosłe po 1933 roku, zatem po wprowadzeniu kolektywizacji (…) nadużywaniu koncepcji ,,wrogów ludu” usprawiedliwiającej brutalne tłumienie samodzielności myślenia, eksterminację „tysięcy niewinnych komunistów czy pychę i nieudolność Stalina w okresie II wojny światowej”. [5] Referat Chruszczowa, mimo że tajny, bardzo szybko rozszedł się po świecie, wywołując wielką sensację na Zachodzie, a w krajach Demokracji Ludowej dla wielu działaczy partyjnych był prawdziwym szokiem. „(…) Chruszczow zgodził się, dość zdaje się nieświadom tego co czyni by jego referat z XX zjazdu przetłumaczyć na język polski i udostępnić kierownictwu polskiej partii. Zanim Edward Ochab[6] połapał się i próbował opanować marsz tegoż referatu przez cały kraj – a próbował to uczynić po kilkunastu dniach – dotarł on do szczebla sekretarzy Podstawowych Organizacji Partyjnych i znalazł się na czarnym rynku”.[7]

Podobno to właśnie członkowie delegacji polskiej na Zjazd KPZR stoją za rozpowszechnieniem tego referatu. W każdym razie tajny referat przetłumaczony na język polski wiosną 1956 roku został wydany i rozprowadzony wśród działaczy partyjnych przez komórki Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Warszawie. Za tą akcją stali liberalni Puławianie. Referat, który zaczął błyskawicznie rozchodzić się po kraju, często nawet w ręcznych odpisach, przyczynił się do radykalizacji nastrojów społecznych i rozbudził wśród społeczeństwa nadzieję na zmiany. Po ponad dziesięciu latach rządów komunistów w Polsce ludzie mieli już dość władzy, która tylko z nazwy była władzą ludową. Wierzyli, że po śmierci Stalina i jego podwładnego Bieruta nadejdą lepsze, normalne czasy. Mówi się często o tym, że to właśnie dzięki referatowi Chruszczowa doszło w Polsce wiosną 1956 roku do „Rewolucji moralnej”. „Przez cały kraj, przez wszystkie zebrania partyjne, środowiskowe i pracownicze szła wielka dyskusja, wielkie oczyszczenie i wielkie oskarżenie. Zmieniło to klimat społeczny, zmuszało władze od ustępstw i wewnętrznego rozrachunku, do wycofania się ze stalinowskich praktyk.” [8] Nadszedł więc czas na oczekiwany przez społeczeństwo powiew wolności. Jego odzwierciedlenie znaleźć można w literaturze. To właśnie wtedy powieści kryminalne zaczęły wracać do łask. I milicjanci stawali się jakby trochę bardziej ludzcy.

[1] Piotr Majer „Milicja Obywatelska w systemie organów władzy PRL”

[2] 5 Skotarczak Otwierać, milicja! O powieści kryminalnej w PRL” Instytutu Pamięci Narodowej w serii „Dziennikarze – Twórcy – Naukowcy

[3] „Bolesław Bierut (1892-1956) polski działacz komunistyczny, członek KPP, PPR i PZPR, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1947-1952, zmarł w Moskwie 12 marca 1956r.

[4] Nikita Chruszczow (1894- 1971) Nikita Siergiejewicz Chruszczow – radziecki polityk, działacz partyjny i państwowy, I sekretarz KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego w latach 1953–1964 i premier ZSRR w latach 1958-1964.

 

[5] Roszkowski W. 2002, s 229

[6] Edward Ochab

[7] Władyka W., 2007, s.19

[8] Władyka W., 2007, s.19

Dodaj komentarz