Dwa lewe buty szewca Kopacza

„Euzebiusz Kopacz od wielu lat zelował ludziom buty, przyklejał obcasy, przyszywał paski u sandałów, ale mimo to nic zdradzał pociągu ani do czystej, ani do żytniówki, ani do śliwowicy, ani nawet do bimbru swojej roboty. Bardzo rzadko pijał piwo, a braki płynów w organizmie uzupełniał kefirem, słodkim mlekiem, herbatą lub lemoniadą. Tylko raz do roku, dziewiętnastego marca, wypijał dwa kieliszki wódki na imieninach swojego szwagra, Józefa. Nie pil ani na Boże Narodzenie, ani na Wielkanoc, ani na swoje własne imieniny, tylko na imieniny szwagra. Taki już był dziwak”. I to właśnie do warsztatu tego dziwaka, który swoją abstynencją potwierdzał regułę o pijących szewcach któregoś dnia przychodzi kobieta, która przynosi mu do naprawy dwa lewe buty. Oba są nowe i mają oderwane podeszwy. Szewc bierze się więc do roboty, naprawia obuwie i zastanawia się cały czas nad tą nietypową sytuacją, bo w jego szewskiej karierze nie zdarzył się jeszcze taki przypadek gdy ktoś chodziłby w dwóch lewych butach. Postanawia wyjaśnić te zagadkę. Gdy kobieta odbiera zreperowane buty wysyła w ślad za nią swojego młodego pomocnika, ten jednak nie wraca do pracy. Następnego dnia też go nie ma. Szewc zawiadamia wiec milicję a dodatkowo jeszcze opowiada o wszystkim swojemu synowi, sierżantowi MO. Ten owszem może by się zabrał za sprawę zaginięcia chłopaka ale ma na głowie śledztwo dotyczące hotelowych kradzieży. Jest w nie po uszy zaangażowany bo prowadzi je pod przykrywką pracownika hotelu. Nieoczekiwanie jednak hotelowe śledztwo doprowadza go do pewnej protezy znalezionej w walizce. Protezy lewej nogi… W tym momencie z urlopu wypoczynkowego do pracy komendzie milicji wraca major Downar, a ciało pomocnika szewca zostaje wyłowione z Wisły. Chłopak został zastrzelony. Czyli major Downar wrócił do pracy we właściwym momencie.

Książka „Dwie lewe nogi” która w zasadzie powinna nosić tytuł dwa lewe buty Zygmunt Zeydler Zborowski opublikował w serii niebieskich zeszytów „Ewa wzywa 07” w 1976 roku. Ja wysłuchałem jej w mistrzowskiej interpretacji Leszka Filipowicza.

Dodaj komentarz