Porucznik Downar pakuje się w kłopoty

Ta powieść mogłaby z powodzeniem być zatytułowana „Kłopoty to moja specjalność” Tyle że taki tytuł ma już kryminał napisany przez Raymonda Chandlera a porucznik Downar nie jest detektywem Marlowem, choć w kłopotliwe sytuacje pakuje się z równą co jego amerykański kolega łatwością. 

Jest końcówka lat pięćdziesiątych, a Warszawa nie zdążyła jeszcze podnieść się z gruzów. Miasto jest ciemne i brudne, a wieczorem staje się niebezpiecznym miastem bezprawia, w którym wszechobecne są przemoc i strach.  Młody porucznik Downar, który po raz pierwszy pojawia się na kartach książki Zeydlera Zborowskiego ma właśnie wyjechać na urlop do górskiego kurortu na wczasy w te góralskie lasy. Autor kreśląc sylwetkę swojego, powstającego bohatera, rzuca garść informacji biograficznych które powinny sprawić ze czytelnik obdarzy Downara sympatią i będzie chciał mu kibicować w jego śledczych poczynaniach. Dowiadujemy się więc, ze do milicji wstąpił w czterdziestym piątym. Zaraz po powrocie z obozu jenieckiego w Niemczech. Siedział tam od upadku Powstania Warszawskiego. Był więc bohaterem walczącym z okupantem, choć autor nie precyzuje czy był w AK czy w AL. No ale skoro wstąpił do milicji to raczej nie mógł mieć za sobą służby w organizacji która była w tym właśnie czasie okrzyknięta przez komunistyczną propagandę „Zaplutym karłem reakcji”. No ale walczył w Powstaniu, więc co tam, wybaczymy mu to AL i już jako swojakowi możemy kibicować mu w walce z przestępczym światem. A wszystko zaczyna się od tego, że młody Downar na własne życzenie pakuje się w kłopoty. Zamiast jechać na dworzec kolejowy, wsiąść do pociągi mi pogrążyć się w myślach o górskich atrakcjach idzie przed wyjazdem odsiedzieć kolegę, oficera dyżurnego w Komendzie Miejskiej. Ten akurat odbiera telefon od jakiejś histeryczki która boi się nie wiadomo czego. No cóż, Downar bierze sprawę poważnie. Postanawiam przed wyjazdem sprawdzić czy podejrzenie kobiety są uzasadnione. Jedzie do domu, gdzieś na Mokotowie, w którym mieszka małżeństwo Jastrzębskich. Swoją drogą ma chłop nerwy, bo niedługo pociąg ma odjeżdżać a on się włóczy po mieście. Inżynierowa Jarzęcka dziękuje mu za chęć pomocy, ale tłumaczy ze jej obawy były nieuzasadnione. Szkoda, bo to bardzo ładną kobieta, i Downar chętnie by pomógł… No ale musi jechać. Zakopane czeka. A w pociągu kolejna interesująca panna, jedzie odpoczywać w stolicy Tatr. Dziennikarka Hanka Drzewiecka też jest zdecydowanie atrakcyjna, a Downar jest czuły na wdzięki kobiece. Zapomniał wiec o pani Jarzęckiej ale ona nie znów stanie na jego drodze. Właściwie to nie do końca będzie stała. Nazajutrz okaże się że inżynierowa leży bez ducha pod skocznią narciarską. Nie, nie skakała ze skoczni. Zginęła w bardziej prozaiczny sposób i wszystko wskazuje na to, że zamordował ją Stefan Downar… Ale my na szczęście wiemy że nasz bohater to równy chłop i do tego powstaniec. A tacy ludzie maja honor i raczej nie mordują pięknych kobiet. Stefan musi wyjaśnić te sprawę i zrzucić z siebie podejrzenie. Ale nie może prowadzić oficjalnie śledztwa, bo jego koledzy milicjanci chcą go na wszelki wypadek wsadzić do aresztu. Musi się wiec ukrywać, ale na szczęście ma dobre kontakty. Pomaga mu w jego okupacyjny kumpel którzy teraz jest ważna figura w złodziejskim podziemiu. Takiemu duetowi nie może się nie udać.

Dobrze skonstruowany i ciekawie napisany kryminał. Obrazy Warszawy końcówki lat pięćdziesiątych namalowane sugestywnie ukazują świat złodziei, prostytutek, sutenerów i drobnych cwaniaczków, który ma się jeszcze całkiem nieźle, ale już czuć że to jego ostanie chwile. Za moment zostanie ostatecznie wyburzony, a gruzowiska po nim zastąpią nowe socjalistyczne bloki z okien których, zadowoleni obywatele PRL bedą podziwiać świetlaną przyszłość, którą zapewnić ma Partia i jej przywódca Władysław Gomułka.

Dodaj komentarz