„Sztyletem w serce” czyli donosiciele też potrafią pisać powieści kryminalne.

Ten kryminał Kazimierza Koźniewskiego z 1968 roku wydany w serii „Ewa wzywa 07” opatrzony został numerem 2. Jest więc to  pozycja otwierająca tę najpopularniejszą w PRL serię kryminalną. Skoro autora zaproszono do napisania książki na samym początku to znaczy, że był człowiekiem godnym zaufania a książka spełniła pokładane w niej nadzieje. Ale zanim przejdziemy do kwestii politycznych najpierw zajmijmy się na kryminałem.

W pewnym hotelu, w portowym mieście pokojówka natrafia na zwłoki mężczyzny. Gość został zabity ciosem w serce a narzędziem zbrodni jest sztylet a dokładniej poniemiecki kordzik SS, o czym świadczy ślad po nazistowskim orle wydłubanym niegdyś z rękojeści. W pokoju hotelowym popielniczka pełna niedopałków i Gazeta Poznańska na blacie stolika. Czyli facet musi być z Poznania domyśla się szybko porucznik Lewandowski, a pety świadczą o tym że ktoś go odwiedzał. I rzeczywiście, okazuje się że miewał gości a każdy z nich może być podejrzanym. Kto i dlaczego zamordował Andrzeja Koszucha zaopatrzeniowca z Zakładów Cegielskiego? – na to pytanie muszą odpowiedzieć milicjanci, ale szybko okazuje się że to nie będzie takie proste, bo sprawa jest dość skomplikowana. To nie jest zwykłe przestępstwo spowodowane machlojkami w sektorze państwowym, ale grubsza sprawa sięgająca swoimi korzeniami czasów wojennych.

Mam wrażenie, że w części narracyjnej opowieść jest nieco przegadana. Za dużo dialogów a za mało akcji. No ale przecież nie o to chodziło autorom milicyjnych kryminałów, by karmić czytelników czystą rozrywką, ale by pokazać jak żmudna i czasami nawet mało ciekawa jest praca milicjantów śledczych. Za to zawsze monotonię śledztwa i samej opowieści rekompensuje śledczym i oczywiście czytelnikom rozwiązanie zagadki kryminalnej. Wszak sprawiedliwość socjalistyczna zawsze powinna zatryumfować, choć w tym wypadku ten tryumf nie jest taki jak byśmy mogli sobie życzyć, bo zbrodnia choć ukarana, to jednak ta kara nie taka jak by się chciało a i morderca wcale nie taki zły jak powinien.

Autorem tego kryminału jest Kazimierz Koźniewski, prozaik i publicysta, żołnierz podziemia i członek Szarych Szeregów a po wojnie przez wiele lat tajny współpracownik UB, donoszący na swoich kolegów literatów. Nic więc dziwnego, że mając takie zasługi dla tajnej służby został wytypowany do grona najbardziej zaufanych autorów, którym dano szansę wykazania się w kreowaniu pozytywnego wizerunku milicjanta w serii kryminalnej „Ewa wzywa 07” wymyślonej przez dwóch funkcjonariuszy Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej. Ale to już zupełnie inna historia.

Dodaj komentarz