To nie moja ręką – krzyczy złodziej złapany za rękę na gorącym uczynku. Bo co ma mówić?

 

Mój kolega pisarz Przemek Semczuk walczy o swoje prawa, bezczelne okradany ze swojej własności intelektualnej przez podcasterów. Nie dziwię mu się bo znam tego faceta i wiem jak starannie podchodzi do swojej roboty pisarskiej, jak sprawdza fakty, jak okupuje biblioteki i archiwa by dojść do prawdy, niekoniecznie tej do której prezes dochodzi co miesiąc i dojść nie może. Dajcie zbadać temat  Semczukowi a dojdzie – bo on wpuszczony na trop rusza jak gończy pies i …efektem są jego książki po które warto sięgnąć. Wiedzą o tym podcasterzy i sięgają chętnie, przerabiając je na podcasty. No bo przecież kupili książkę, legalnie i teraz tylko dzielą się z innymi wiedzą w niej zawartą…

Korzystnie z pracy innych ludzi, bez zapłaty albo zezwolenia to bezczelne złodziejstwo. Jak to, zapytacie zdziwieni? Przecież wszyscy korzystamy z pracy innych. Tak, to prawda ale za tę pracę płacimy bez szemrania i często nawet nie przyjedzie nam, do głowy, że mogłoby być inaczej. No chyba, że akurat jesteśmy złodziejami i wtedy nie mamy takich problemów i rozterek, bo oczywiście nie płacimy z zasady. Ale jeśli uważamy się za ludzi uczciwych, jeśli kupujemy buty, obiad czy korzystamy z taksówki, jakoś się nie dziwimy, że za wszystko to musimy zapłacić.

Jednak gdy wejdziemy na teren sztuki i własności intelektualnej, no to nie zawsze jesteśmy w stanie ogarnąć pewne kwestie swoim intelektem. Wydaje nam się, że skoro artysta coś tam zrobił, to przecież nie dla siebie ale dla nas, czyli nam się to porostu należy. Brać i się nie zastanawiać…

Do miasta przyjeżdża zespół muzyczny. Akurat lubię muzykę którą tworzy więc idę na koncert. Mam znajomego który stoi na bramce, daję mu na piwo i wchodzę, rozkoszuję się muzyką a potem idę na piwo z kolegami i czując jeszcze przyjemny szum w uszach mówię im że są łosie, bo kupili bilety a ja wszedłem tam za darmochę. Fajnie nie?

Pisarz napisał książkę. Czytałem już jeden tom tego gościa i wiem że całkiem fajnie pisze. Więc przeczytało by się kontynuację. Ale książka kosztuje, a ja akurat nie mam kasy, bo trzeba kupić węgiel. A czytać się chce bo wiadomo że czytanie to taka sama potrzeba jak słuchanie dobrej muzy i zaspokajanie kilka innych podstawowych potrzeb… No to czekam chwilę aż ktoś kto kupił książkę w wersji „e” wrzuci ją na chomika, ściągam i już mam radochę. Zajebiście.

Koncert, książka, a do tego jeszcze może wieczorkiem wrzucić jakiś film bo też da się go ściągnąć, jeśli się wie skąd… Ale za gaz płacę, za prąd też, czynsz za mieszkanie opłacony to co się gościu czepiasz? No dobra, może trzeba by zapłacić, ale skąd brać na to wszystko pieniądze, inflacja przecież. No weź stary, podcastów też się czepiasz? Przecież słyszę że to nie żaden Semczuk gada o tym Marchwickim tylko jakaś laska. Gada, opowiada, a jak sobie słucham o tych zbrodniach… No kuźwa, też źle? Czego się czepiasz, że ona zerżnęła to od Semczuka? No to jej to udowodnij, he, he.

No to Przemek Semczuk udowadnia, ale złodziejka złapana na gorącym uczynku za rękę krzyczy „to nie moja ręką. W sumie jakbym był złodziejem to też bym tak mówił. Bo co innego miałbym powiedzieć? Może by tak o tym zrobić podcast?

Dodaj komentarz