Dyplomatoły czyli moralni zwycięzcy

„Moje zwycięstwo 1 do 27 jest dla mnie ogromną satysfakcją, bo wtedy wielu szefów rządów siedzących przy stole zostało oszukanych. Byli przekonani, że Donald Tusk będzie niezależnym szefem Rady Europejskiej. Ja wiedziałam, że to polityk, który będzie szukał starcia” – stwierdziła była premier po dotkliwej porażce w Brukseli.

Gdy wracała do kraju na lotnisku w Warszawie witało ją kwiatami całe kierownictwo partii. Wtedy większość ludzi nie mających problemów z logicznym łączeniem faktów przecierała oczy ze zdumienia, patrząc na tę scenę z niedowierzaniem. Wszyscy wiedzą, że Szydło przegrała z kretesem, że prowadzona przez mściwy i zawistny PiS polityka zagraniczna właśnie wywróciła się na plecy i kwiczy, a ci którzy o tej głupiej polityce decydują, zamiast zamilknąć, wejść pod ławę i odszczekać, poklepują się radośnie po plecach i mówią – Wygraliśmy! Odnieśliśmy moralne zwycięstwo!

Te kilka lat uprawiania szkodliwej dla Polski polityki zagranicznej, właśnie teraz przynosi pierwsze poważne skutki. Chodzi o Białoruś i inicjatywę premiera Morawieckiego, który zwrócił się do Brukseli o zwołanie nadzwyczajnego szczytu Unijnego w sprawie sytuacji u naszych sąsiadów. I co? Moralni zwycięzcy, którzy przez ostatnie lata robili wszystko by pokazać jak wiele dla nas znaczą unijne pieniądze, ale jak bardzo lekceważymy unijną praworządność, dziś są zdziwieni, że Europa nie chce z nimi gadać.

Szczytu nie będzie, bo nikt z europejskich przywódców nie będzie rozmawiał o demokracji na Białorusi z Morawieckim. Dla nich nasz premier jest uosobieniem łamania demokracji, jest symbolem nietolerancyjnego rządu, który pałuje na ulicach własnych obywateli. I teraz taki ktoś chce nieść wolność i demokrację na Białoruś? Nie z kimś takim nie jest nam po drodze – mówią między sobą unijni politycy.

I to jest nasze kolejne moralne zwycięstwo, 27 do 1. My chcemy walczyć o demokrację na Białorusi, ale cała Europa nie chce, więc to my jesteśmy największymi demokratami w Europie – powie zapewne niedługo w swoim przemówieniu premier. Na białoruskich ulicach giną ludzie. Może mieliby jakąś szansę na zwycięstwo, gdyby Unia przemówiła jednym głosem. Ale nie przemówi. Dyplomatoły z PiS pracowały na to przez pięć ostatnich lat.

W dyplomacji liczą się gesty i symbole. A symbolem pisowskiej polityki zagranicznej pozostanie już na zawsze nieudolność i głupota, kwiaty na lotnisku, 27:1 i Morawiecki, z którym nikt nie chce gadać.

A gesty?

Swiatłana Cichanouska opuściła Białoruś i przebywa na Litwie – poinformował o tym szef litewskiej dyplomacji. „Jest bezpieczna” – dodał.” (Gazeta Wyborcza)

Przebywa na Litwie, nie w Polsce. Gest bardziej wymowny niż tysiąc słów.

Dodaj komentarz