Gleb + Królewna = kryminał milicyjny

 

Jednym z pierwszych „odwilżowych” kryminałów była powieść z 1956 roku, zatytułowana ,,Królewna” Andrzeja Piwowarczyka (1919-1994). Powieść zanim ukazała się drukiem była nadawana w odcinkach przez Polskie Radio. Dzięki takiemu sposobowi przekazu od razu zdobyła dużą popularność wśród słuchaczy, ale jej papierowa wersja nie zdołała powtórzyć sukcesu Tyrmanda. W tej powieści główną postacią, rozwiązującą skomplikowaną zagadkę kryminalną jest oficer milicji. Barbara Marcinowska w swoim artykule Książka-ulicznica, czyli początki powieści kryminalnej w Polsce określa go mianem ,,ludowego Sherlocka Holmesa”[1] – Bohater tej powieści, kapitan milicji, nosi dość dziwne nazwisko jak na polskie warunki. Nazywa się Gleb i raczej sugeruje to jego rosyjskie pochodzenie. Nie wiadomo skąd pomysł na takie nazwisko, ale możliwe że była to sugestia wydawnictwa, które bało się jeszcze eksperymentów z kryminałem, a bohater – milicjant o rosyjskim nazwisku był nie do zakwestionowania, nawet przez najtwardszego cenzora.

Intryga nie jest zbyt mocno skomplikowana. Z magazynów zakładów tekstylnych w Bielsku Białej i w Łodzi, ginie spora partia deficytowych materiałów. Włamania są przeprowadzone perfekcyjnie, żadnych świadków, żadnych śladów, poza jednym – odciskiem kobiecego palca. W tej sytuacji do akcji wkroczyć musi ktoś z komendy stołecznej MO, czyli Kapitan Gleb.

Sama postać bohatera – milicjanta zawiera już pewną sugestię. Jeśli śledztwem kieruje milicjant, a akcja osadzona jest w PRL-owskiej rzeczywistości zapewne będziemy mieć do czynienia z pierwszą jaskółką, zapowiadającą pojawienie się nowego podgatunku literackiego, czyli powieści milicyjnej. Jednak w tym czasie nikt jeszcze takiego określenia nie używał. Pojawiło się ono znacznie później, bo w połowie lat siedemdziesiątych, gdy powieści milicyjne świeciły swoje największe tryumfy, a ich nakłady dochodziły do setek tysięcy egzemplarzy. Stanislaw Barańczak uważany za twórce określenia „kryminał milicyjny” w eseju „Poetyka polskiej powieści kryminalnej” z 1973 roku używa terminu powieść milicyjna. Jednak pisarz, autor kryminałów Zbigniew Kubikowski, występujący pod pseudonimem Jacek Joachim, posługiwał się tym terminem juz w połowie lat 60-tych. Oznacza to, że to jemu przypada palma pierwszeństwa w nazwaniu powstającego  właśnie w PRL, endemicznego gatunku literackiego. Na szczęście nie ma tego problemu z kryminałem neomilicyjnym. Ten podgatunek, który stał się swoistą reaktywacją kryminału milicyjnego sklasyfikował, ale przede wszystkim określił jako realny byt literacki, krakowski krytyk i pisarz Robert Ostaszewski w pierwszej dekadzie XX wieku.

 

[1] Barbara Marcinowska „Książka-ulicznica, czyli początki powieści kryminalnej w Polsce” Kwartalnik Opolski 2017/4

 

Dodaj komentarz